PANI PROFESOR

ZOFIA KURATOWSKA (1993-1999)

Dr hab. med. Jadwiga Dwilewicz-Trojaczek
Prof. dr hab. med. Wiesław Wiktor Jędrzejczak

   Kiedy rano 8 czerwca zjawiliśmy się w Klinice i zastaliśmy zapłakaną Panią Alicję Gil-Olkusznik, wieloletnią Sekretarkę Kliniki wiedzieliśmy już, że dzieje się źle. Do Warszawy dotarła wiadomość, że Pani Profesor - "Szefowa": Pani prof. Zofia Kuratowska jest umierająca. O tej chorobie wiedzieliśmy już od pewnego czasu, ale tylko parę tygodni wcześniej wysyłaliśmy jej życzenia imieninowe. Nie przypuszczaliśmy, że tak szybko się one nie spełnią. Ale 8 czerwca 1999 roku to był dzień naszego wyjazdu do Barcelony: na Zjazd Europejskiego Towarzystwa Hematologów i ta najgorsza wiadomość dotarła do nas już tam patrzących na portowy basen, z którego w tym właśnie momencie odpływał polski jacht: "Zawisza Czarny".
   Pani Profesor była postacią wielowymiarową i grała prominentne role na różnych "teatrach życia", ale dla nas byłą przede wszystkim wybitnym lekarzem i wybitnym hematologiem. Do historii nauki przejdzie jako odkrywczyni miejsca wytwarzania erytropoetyny, którym okazały się nerki. Do historii Akademii Medycznej w Warszawie jako organizatorka jej Kliniki Hematologii. W naszej pamięci pozostanie jako wyrazisty wzór Człowieka, Lekarza, Społecznika i Naukowca. Wzór często podziwiany, czasem kontestowany, ale zawsze stanowiący punkt odniesienia dla naszych samoocen i ocen innych ludzi. Tak zawsze bywa z wybitnymi ludźmi, że nasza własna wyobraźnia ich sobie zawłaszcza i przypisuje różne cechy (czasem zupełnie odbiegające od oryginału) po to, aby przez ten pryzmat patrzeć na świat i oceniać ludzi mniej wybitnych, a także by oceniać i rozwijać siebie.
   Ostatnie nasze spotkanie z Panią Profesor miało miejsce dokładnie rok temu, kiedy z Pretorii przyjechała do Polski na obronę ostatniego prowadzonego przez siebie doktoratu: dr med. Jolanty Wieczorek. Musiała już wtedy być chora, ale nasze uwagi dotyczące zeszczuplenia pokrywała uśmiechem przyjmując je jak kobieta należne jej komplementy. Wtedy nie znaliśmy jeszcze tragicznego podtekstu tej sytuacji. Rozmawiając w piękny czerwcowy wieczór na tarasie warszawskiej restauracji o życiu, o medycynie, o planach rozwoju Kliniki nie przypuszczaliśmy, że jest to rozmowa ostatnia. Życie niestety takie jest: ulotne: stawiające kropkę tam, gdzie sądziliśmy, że po przecinku będzie jeszcze wiele wtrąconych zdań.
   Życie oplata wszystko w misterny powój różnych zaskakujących historii: drugorzędnych zdarzeń, które niespodziewanie wybijają się na niezasłużone główne miejsce, jak choćby rzucona przez zrozpaczonego Męża myśl o rozsypaniu prochów nad afrykańskimi jeziorami. Warto tu może wspomnieć ostatnie słowa Pani Profesor przekazane nam przez Panią Poseł Śledzińską-Katarasińską w niedzielę 6 czerwca 1999. Pani Poseł odwiedziła Panią Profesor już nieprzytomną w szpitalu w Pretorii i wtedy Pani Profesor na chwilę odzyskała przytomność i powiedziała: "Iwonka, zabierz mnie do Polski".


Opracowanie na podstawie tekstu zamieszczonego w biuletynie
"Z życia Akademii Medycznej w Warszawie" nr 6-7(85-86) z 1999 roku.

Powrót do strony głównej

Oprac.: lek. Jarosław Kosiaty, e-mail: [email protected]
Adres serwisu: etyka.doktorzy.pl